Iwona Miliszewska-Nosko studiowała na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Dyplom z wyróżnieniem w pracowni prof. Józefa Sękowskiego w 2000 roku. Jest także absolwentką Podyplomowego Studium Scenografii Teatralnej i Telewizyjnej (dyplom pod kierunkiem prof. Krystyny Zachwatowicz-Wajdy w 2002r.).

„Dzieciństwo jest jedyną porą, która trwa w nas przez całe życie” (Ryszard Kapuściński). Takie słowa przychodzą na myśl, kiedy patrzę na prace Iwony Miliszewskiej-Nosko. Dzieciństwo to niezwykłe, bo powraca wtedy kiedy tylko pozwolimy odżyć wspomnieniom- tak jak czyni to autorka. Zamykając oczy podąża w magiczny świat tego, co było. Pamięć jest dla niej siłą, która wyzwala niezwykle kreatywne rozwiązania. Rzeźby, które możemy oglądać odzwierciedlają wszystko to, z czym wiąże się dla niej czas dzieciństwa. Artystka widzi je jako świat niezwykle zintensyfikowany emocjonalnie, zmysłowo. Świat ten pełen jest wielkich marzeń, niezliczonych pomysłów, niezłomnej wiary w to, że wszystko może się wydarzyć. „W świecie dziecięcym można odkryć nieznany ląd, wspiąć się na najwyższe drzewo, czy zostać królem”- jak mówi sama artystka. To świat, którego nie da się zastąpić niczym innym. Jest jedyny, niepowtarzalny i… nieskończony! Odtworzyć go można zamykając oczy, bądź spoglądając na rzeźby Iwony Miliszewskiej-Nosko…

„Niełatwo w dzisiejszym galopującym naprzód świecie znaleźć swój własny rytm,
przestrzeń, w której można zostawić własny ślad. Krakowska rzeźbiarka Iwona
Miliszewska-Nosko taką przestrzeń znalazła. Z cytatów pamięci własnej wykreowała w
brązie świat dzieciństwa – swój własny i uniwersalny zarazem, w którym ona sama porusza
się bez przeszkód, zachęcając jednocześnie, by wraz z nią spróbować wydobyć z
niepamięci własne bezgrzeszne lata, kiedy jeszcze wszystko było możliwe – kiedy na
motylich skrzydłach unosiliśmy się na wieżę wiatru, biegliśmy na wyścigi aż za horyzont
odkrywać nieznane światy, kiedy zmęczeni pogonią za babim latem przysypialiśmy pod
liściem łopianu.
Dzieciństwo – dar wielki jak słońce, który nieśliśmy dumnie, nieświadomi jego ciężaru. A
potem przyszły lata trudnej gry w życie – dziś został nam tylko czerwony koralik. Tylko tyle?
Aż tyle?”

– Aleksandra Orman